środa, 25 grudnia 2013

It's Skin Collagen Eye Cream [recenzja+skład]

SKŁAD/INCI: Water, Hydrolyzed Collagen, Butylene Glycol, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Dimethicone, PEG-4 Olivate, Behenyl Alcohol, Betaine, Cetyl Alcohol, Glycereth-26, Glyceryl Stearate, Paraffin, PEG-20 Methyl Glucose Sesquistearate, Laminaria Japonica Extract, Neopentyl Glycol Diheptanoate, Tocopheryl Acetate, Polyacrylamide, Caprylyl Glycol, Fragrance, Glycerin, Polysilicone-11, PEG-100 Stearate, C13-14 Isoparaffin, Ethylhexylglycerin, Hydrogenated Lecithin, Hydrolyzed Malt Extract, Panthenol, Saussurea Involucrata Extract, Arctostaphylos Uva Ursi Leaf Extract, Laureth-7, Ceramide 3, BHT, Disodium EDTA, Yellow 6 (CI15985), Red 4 (CI 14700).

Jak już wszyscy dobrze wiedzą, skóra pod oczami to takie małe, cienkie i bezbronne ;p miejsce, o które trzeba dbać jak najwcześniej, przede wszystkim chroniąc przez szkodliwymi promieniami UV i nawilżając 24/7.  Niestety, w pewnym wieku *tu daje się słyszeć chrząknięcie autorki bloga* ochrona już nie wystarcza i trzeba zacząć działać czymś więcej. W zeszłym roku, ni stąd, ni zowąd zaczęły mi się robić takie wredne, ledwo widoczne co prawda (z odległości 1cm, ale są! @.@), linie w okolicy oczu - uznałam więc, że oto czas zapolować na odpowiedni krem. Podejść było kilka, niektóre trafione, niektóre niekoniecznie. Jednym z moich nabytków przeznaczonych do ratowania skóry pod oczami został właśnie Collagen Eye Cream. 

Krem może być używany zarówno w celu ochrony gładkiej jeszcze skóry, jak i podreperowania drobnych linii tu i ówdzie. Zawiera m.in. hydrolizowany kolagen, ekstrakty z mącznicy lekarskiej, jaskru, słodu. Niestety, zawiera też parafinę i przez to zastanawiam się czy dać sobie z nim spokój, jak się skończy (no bo jak już kupiłam, to zużyję). Parafina to taka paskudna substancja, co dusi i wysusza skórę jeszcze bardziej pod swą warstwą, jednocześnie dając wrażenie super nawilżenia z zewnątrz. Już się na niej "przejechałam", stosując kremy do rąk i pomadki do ust ją zawierające (nie mówiąc o kremach do twarzy), więc generalnie omijam to coś z daleka szerokim łukiem.

Tubka jest naprawdę duża - jak na krem pod oczy, 25ml to sporo. Długo się zużywa :D


Nie polecam używać za dużo siły, zamykając tubkę bo można za bardzo "przekręcić", tak jak ja.... ;)
Jedną z rzeczy, która mi się leciutko nie podoba w tym produkcie, to jego konsystencja. Moim zdaniem, jak na krem (i to jeszcze pod oczy!) jest on zdecydowanie zbyt gęsty/gumowaty. Mam na to sposób, zawsze nabieram porcję na palce i delikatnie pocieram je o siebie, lekko rozgrzewając produkt, dzięki czemu jest on troszkę rozrzedzony i łatwiejszy w nakładaniu - trzeba się jednak troszkę naklepać. 


A co jest w nim fajne? Ano choćby to, że całkiem dobrze zapobiega wchodzeniu BB/podkładu/korektora w drobne linie pod oczami, wypełniając je, dzięki czemu kremy "ślizgają" się po powierzchni. Całkiem dobrze "trzyma" skórę, lekko ją odciążając oraz wizualnie wygładza - efekt ten jednak znika natychmiast, jak tylko zrobimy wieczorny demakijaż ;) Aha, ma prześliczny, świeżo-owocowy zapach, który nie męczy. No i nie podrażnia moich wrażliwych oczu, a to duży plus.

Jeśli chodzi o inne minusy, to nie można na niego liczyć w kwestii całodziennego nawilżenia. Radzę dorzucić warstwę jakiegoś innego, porządnego kremu nawilżającego pod oczy, jeśli nie chcemy ujrzeć w lustrze odznaczających się z przesuszenia linii pod koniec dnia. 

A oto jak Collagen Eye Cream prezentuje się po wklepaniu :) (prawa połowa dłoni)
Generalnie jest to fajny krem ale... no właśnie. Zależy, w jakim celu się go używa. Nie wiem, czy kupię drugie opakowanie - miło się go stosuje i ma swoje zalety, lecz brak nawilżania, wg. mnie podstawowej cechy każdego kremu pod oczy to spory minus. Z drugiej strony makijaż nie włazi w linie i fajnie odciąża.... hehe, mały dylemat :p Na razie mam czas do zastanowienia nad ponownym zakupem bo po 3 miesiącach używania wciąż sporo zostało. 
Skłaniam się ku teorii, iż krem ten najlepiej posłuży dziewczynom między 15 a 25 rokiem życia - dobry do zapobiegania, już nie tak bardzo do "leczenia" ;) 

Konsystencja: gęsta, gumowata
Zapach: świeży, owocowy
Kolor: lekko różowy
Cena: 22~ 30zł (korea depart, gmarket)
Pojemność: 25ml

środa, 11 grudnia 2013

Hada Labo Cleansing Oil [recenzja+skład]


[Podany skład dotyczy wersji na rynek japoński. Inne wersje mogą się nieznacznie różnić składem.]
SKŁAD/INCI: Ethylhexyl Palmitate, Triethylhexanoin, Sorbeth-30 Tetraisostearate, PEG-20 Glyceryl Triisostearate, Olea Europaea (Olive) Oil, Water, Dextrin Palmitate/Ethylhexanoate, Sodium Acetylated Hyaluronate (Super Hyaluronic Acid), Hydroxypropyltrimonium Hyaluronate, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, BHT.

Półtora roku temu (a wydaje mi się, jakby to było 100 lat temu...) oświeciło mnie w kwestii dbania o cerę, dzięki blogowi azjatyckiego cukru. Zaledwie rok wcześniej zaczęłam używać kremu nawilżającego, gdy zauważyłam, że cera zrobiła się jakaś poszarzała (jednak nic nie zdziałał), a jeszcze wcześniej, o zgrozo, nie używałam absolutnie niczego. Tak więc niedługo po tym, jak natrafiłam na jej bloga i przeczytałam wszystko, co tam się znajdowało, zmieniłam diametralnie nastawienie i poszukałam na internecie interesującego mnie zestawu kosmetyków. Jak ochrona przed słońcem - to krem przeciwsłoneczny, jak upiększyć cerę - to krem BB, do tego tonik no i...trzeba to wszystko porządnie zmyć, więc padło na olejek Hada Labo. Pojęcia wtedy nie miałam o wersjach japońskich i chińskich, więc nieświadomie kupiłam oczywiście tę na Azję Płd.-Wsch.

Jak paczka dotarła, to czytam opis na opakowaniu i widzę "bez parabenów, tego i tamtego..", po czym odwracam butelkę, czytam skład i co widzę? Metylparaben. Nie wiem, czy uznali klientów za łatwowiernych analfabetów, ale ja zawsze wszystko sprawdzam, więc nabrać się na hasełka nie daję. W każdym razie, w tym roku chyba poszli po rozum do głowy i postanowili poprzeć obietnice czynem bo metylparaben zniknął ze składu. Być może był tylko i wyłącznie w wersji chińskiej, tego nie wiem. Tak poza tym, w składzie jest olej z oliwy, kwas hialuronowy oraz olejek jojoba.

Zdjęć butelki nie będzie bo niestety wtedy nie pstryknęłam. Na potrzeby blogowe zamówiłam próbki (a jakże, chińskie - innych nie było -_-). Zużycie całego produktu zajęło mi z 4 miesiące. Butelka wyposażona jest w wygodną pompkę, jedna lub dwie porcje wystarczają na umycie całej twarzy. Do tego posiada fajny klips, dzięki któremu możemy ją zabezpieczyć, żeby nam się coś przez przypadek nie nacisnęło i nie wylało.
Sam olejek jest bardzo wodnisty, co bardzo mi się podoba.




Dzięki temu bardzo łatwo się go rozmazuje po twarzy i pod oczami, bez niepotrzebnego naciągania skóry, co jest wg. mnie najważniejszą rzeczą w przypadku olejku do demakijażu. Sam olejek jest bez zapachu.  Pozostawia skórę porządnie czystą, bez żadnego filmu.

A teraz czas na standardowy test skuteczności :)

Jak zwykle: mocno kryjący krem BB, szminka, wodoodporny eyeliner, wodoodporny tusz do rzęs, cień do powiek oraz korektor.

Maziu-maziu ;D

Idealnie czyściutko.
Test wypadł pomyślnie, jednak muszę zauważyć, że musiałam dodatkowo dłuższą chwilę poświęcić na zmycie tuszu do rzęs, co w przypadku olejów FANCL oraz Shu Uemura nie było problemem. Jeśli mamy mocny wodoodporny makijaż, można zastosować dodatkowo technikę emulsyfikacji - po wstępnym rozmazaniu oleju na twarzy i delikatnym masażu, nakładamy troszkę wody na twarz i chwilkę masujemy do pojawienia się białej mazi, po czym spłukujemy. 
Olej ten nie jest moim absolutnym faworytem tylko przez jedną wadę, a mianowicie - lekko wysusza. Nie wiem, czy japońska wersja też tak robi bo jeszcze nie miałam okazji takowej wypróbować - a chińska wersja ma troszkę inny skład. Jak komuś to nie przeszkadza, to olejek na pewno się spodoba. Jest niedrogi, łatwy w obsłudze i skuteczny. 

Konsystencja: wodnista
Zapach: brak
Cena: 200ml - 31zł; 180ml opakowanie uzupełniające - 25zł (cena sugerowana przez producenta) 

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Missha Secret Recipe Soothing Cucumber Sleeping Mask [recenzja+skład]

SKŁAD/INCI: Water, Cucumis Sativus (Cucumber) Extract, Glycereth-26, Dipropylene Glycol, Alcohol Denat., Dimethicone, Cyclomethicone, Sodium Polyacrylate, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Triethanolamine, Carbomer, Cyclopentasiloxane, Glycerin, Trideceth-6, Hydrogenated Polycedene, Xanthan Gum, Portulaca Oleracea (Purslane) Extract, PEG-10 Dimethicone/ Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Benzophenone-5, Disodium EDTA, Butylene Glycol, Menthol, Glyceryl Acrylate/ Acrylic Acid Copolymer, Chlorphenesin, Methylparaben, Propylene Glycol, Fragrance, CI 47005 (Yellow 203), CI 42053 (Green no 3).

Jakiś czas temu zamówiłam coś od azjatyckiego cukru i w paczce oprócz zamówionej rzeczy znalazłam maseczkę nawilżającą na noc od Misshy, znanej koreańskiej firmy. Produkt należy do serii Secret Recipe, w której oprócz mazidła na noc z ogórkiem znajdują się również rozjaśniająca maseczka z ryżem (do spłukiwania) oraz oczyszczająca z warzywami (typu 'peel-off'). Cucumber Sleeping Mask zawiera 15% wyciągu z ogórka i ma za zadanie oczywiście nawilżać, koić oraz rozjaśniać zszarzałą cerę.

Jak tylko otworzyłam pokrywkę i powąchałam kosmetyk, to mina mi zrzedła bo ledwo ten zapach mogłam znieść, dziwny jakiś @.@ A ja ogórkowych i tak nie lubię, choćby były fajne. No ale jak już dostałam, to trzeba było dać jej szansę się wykazać ;p  



Opakowanie jest wygodne, miękkie i łatwo wydobyć z niego produkt. Konsystencja jest żelowa, bardzo gęsta i dlatego trochę 'tępo' się maseczkę rozprowadza. Jest zielonkawego koloru.





Tak więc jak już damy radę ją rozpaćkać na twarzy (a maseczka jest dosyć lepka), można się położyć spać, oczekując na poranne efekty stosowania. Najlepiej na stosowaniu tego sleeping pack'u wyjdą osoby, które leżą nieruchomo jak trup podczas snu bo produkt pozostaje na twarzy w takiej postaci, w jakiej go nałożyłyśmy (nie wchłania się nic, a nic) i brudzi poduszkę przy każdej możliwej okazji. A efekt na twarzy? Szczerze mówiąc, żaden.  Co nawyżej może pory lekko pozatykać, tak jak to było w moim przypadku. Dałam jej kilka szans ale nic się nie zmieniło, i naprawdę ciężko było mi wytrzymać z tym zapachem pod nosem. Nie jest to produkt godny polecenia. 


Konsystencja: żelowa, gęsta, lepka
Zapach: pseudo-ogórkowy
Cena: ~10zł (gmarket)
Pojemność: 120ml

czwartek, 5 grudnia 2013

Skin79 Scandal Rose&Vanilla BB Cream SPF50/PA+++ [recenzja+skład] [wycofano w 2014]


SKŁAD/INCI: Water, Titanium Dioxide, Cyclopentasiloxane, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Dipropylene Glycol, Cyclohexasiloxane, Phenyl Trimethicone, Zinc Oxide, Dicaprylyl Carbonate, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Arbutin, Sodium Chloride, Methyl Methacrylate Crosspolymer, Glycerin, Isoamyl  P-Methoxycinnamate, Vanilla Planifolia (Vanilla) Fruit Extract, Oenothera Biennis (Evening Primrose) Oil, Rosa Damascena Flower Water, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract, Lavandula Angustifolia (Lavender) Extract, Mentha Piperita (Peppermint) Extract, Freesia Refracta Extract, Monarda Didyma Leaf Extract, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Oil, Bertholletia Excelsa Seed Oil, Hedera Helix (Ivy) Extract, Rosa Damascena Flower Oil, Rosa Gallica Flower Extract, Lycium Chinense Fruit Extract, Centella Asiatica Extract, Borago Officinalis (Borago) Seed Oil, Oryza Sativa (Rice) Bran Oil, Argania Spinosa Kernel Oil, Glycine Soja (Soybean) Oil, Simmondsia Chinensis, Vitex Agnus Castus Extract, Morus Alba Bark Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Cornus  Officinalis Fruit Extract, Lecithin, Vaccinium Macrocarpon (Cranberry) Fruit Extract, Fragaria Chiloensis (Strawberry) Fruit Extract, Rubus Idaeus (Raspberry) Fruit Extract, Vaccinium Angustifolium (Blueberry) Fruit Extract, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Pinus Sylvestris Cone Extract, Pinus Sylvestris Bud Extract, Oat Kernel Extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) Fruit Extract, Ribes Nigrum (Black Currant) Leaf Extract, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Equisetum Arvense Extract, Citrus Grandis (Grapefruit) Peel Extract, Thermos Thermophillus Ferment, Humulus Lupulus Extract, Wheat/Flower Extract, Musa Sapientum (Banana) Fruit Extract, Polyglyceryl-4 Isostearate, Hexyl Laurate, Sorbitan Isostereate, Disteardimonium Hectorite, Dimethicone, Cetyl Dimethicone, Aluminum Hydroxide, Stearic Acid, Trihydroxystearin, Triethoxycaprylylsilane, Isopropyl Myristate, Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Butylene Glycol, Vinyl Dimethicone/Methicone Silsesquioxane Crosspolymer, Tocopheryl Acetate, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Ceramide 3, Propylene Glycol, Ethylhexyl Palmitate, Tribehenin, Palmitoyl Oligopeptide, Tocopherol, Retinol, Linoleic Acid, Biosaccharide Gum-1, Ascorbic Acid Polypeptide, Hydrogenated Lecithin, Hydrolyzed Hyaluronic Acid, Betaine, Calcium Carbonate, Phytosphingosine, Caprylic/Capric Triglyceride, Cyclodextrin, Beta-glucan, Disodium EDTA, Adenosine, Alcohol Denat., Methylparaben, Chlorphenesin, Propylparaben, Fragrance, Iron Oxides (CI77492, CI 77491, CI 77499).

Taaak, lista składu robi wrażenie ;) Kremy BB Skin79 mają to do siebie, że zazwyczaj lista ich składników jest tak długa, jak stąd na księżyc i z powrotem. Połowa z tego to po prostu ekstrakty oraz wyciągi z roślin i owoców. Mamy tu m.in. tytułowe ekstrakty z wanilii i wodę z płatków róży damasceńskiej, wysoki filtr spf50 dzięki filtrom fizycznym oraz chemicznym, ekstrakty z chyba wszystkich owoców dostępnych w naszej (i nie tylko) szerokości geograficznej :p, olejek arganowy, rozjaśniającą arbutynę, a także w znikomych ilościach adenozynę, retinol, witaminy C i E, odbudowujące ceramidy i kwas hialuronowy

Krem ten dorwałam przy okazji rozbiórki (chociaż początkowo nie miałam zamiaru) i testowałam jakiś czas z różnymi kosmetykami pod spodem, aż się w końcu poddałam. Efekt każdorazowo beznadziejny.

Kolorystycznie Scandal Rose&Vanilla bardzo przypomina Skin79 Orange, jest od niego odrobinę ciemniejszy.


Tak wygląda w naturalnym, dziennym oświetleniu.
A tutaj w świetle słonecznym.
Pachnie - a jakżeby inaczej - różą (zbyt intensywnie, jak na mój gust) i wanilią (ledwo wyczuwalna).  Jest kremem o dosyć gęstej konsystencji, przez co wystarczy naprawdę niewielka ilość do pokrycia całej twarzy. 
Niestety, nie potrafi się do końca "wtopić" w skórę, pigment jest taki jakiś gruboziarnisty i BARDZO go widać. Nie wiem, jakim cudem to działa ale mimo lekkiego połysku, jednocześnie tworzy modelowy wręcz efekt suchej maski, jak najgorszy podkład. 

Tutaj wygląda całkiem, całkiem, z lekkim połyskiem ale na twarzy już nie jest tak pięknie...


Kryje średnio, całkiem przyzwoicie i, o dziwo, wytrzymuje 6 godzin zanim sebum daje się już we znaki.  I to by było tyle zalet pod jego adresem. Dalej jest już tylko gorzej: 
* okropnie podkreśla suche skórki, gdzie tylko się da
* ...i nie tylko skórki, ale również każdą najdrobniejszą linię na twarzy :|
* wygląda tra-gicz-nie, zbiera się w porach
* łatwo smuży i ściera się przy najdelikatniejszym muśnięciu.
Po pewnym czasie stało się jasne, że bez względu na typ produktu czy kremu przeciwsłonecznego pod spodem, efekt zawsze jest tak samo beznadziejny. 
Werdykt: jestem na nie. 

Konsystencja: dosyć gęsta
Kolor: jasny beż z żółtym podtonem
Zapach: dominuje róża, odrobina wanilii
Krycie: średnie
Efekt: lekki połysk, jednocześnie sucha maska
Cena: 73 (ebay)
Pojemność: 35g (35ml)

wtorek, 3 grudnia 2013

Shiseido Ma Chérie Air Feel Shampoo [recenzja+skład]

Właśnie się zorientowałam, że blog ma już roczek! :D Wystartowałam z (troszkę naiwnym) założeniem, że będę pisać raz na 2 dni ale....ciężko mi się czasem zmobilizować bo nie mam weny/ czuję się jak flak/nie mam czasu, dopisz/domaluj co chcesz ;) Mam nadzieję jednak, że przez cały następny rok będzie mi się tak udawało organizować sobie czas, żeby częściej coś naskrobać bo nie piszę tak często, jak bym chciała. Może nie aż raz na 2 dni ale choćby 2~3 razy w tygodniu...
A teraz przejdźmy do konkretów :)

[Podany skład dotyczy wersji na rynek japoński. Inne wersje mogą się nieznacznie różnić składem.]
SKŁAD/INCI: Water, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Dipropylene Glycol, Sodium Lauryl Glycol Carboxylate, Sodium Chloride, Polyquaternium-10, Propyltrimonium Chloride Acrylamide/Dimethylacrylamide Copolymer, Starch Hydroxypropyltrimonium Chloride, Hydroxyethyl Urea, Lactic Acid, Urea, Sodium Lactate, Glutamic Acid, Inositol, Honey Extract, Hydrolyzed Wheat Protein, Wine Extract, Hydrolyzed Wheat Starch, PEG-2 Laurate, Citric Acid, Disodium EDTA, PPG-70 Polyglyceryl-10-Ether, Ammonium Lactate,  Butylene Glycol, BHT, Phenoxyethanol, Sodium Benzoate, Fragrance, CI 17200 (Red 227), CI 19140 (Yellow 4). 

Japońskie kosmetyki to oczywiście nie tylko produkty do pielęgnacji cery czy kolorówka - bohaterem dzisiejszego postu będzie więc szampon ;D Szampon jest z firmy Shiseido i należy do linii Ma Chérie. Linia ta jest bardzo popularna wśród azjatyckich blogerek i można znaleźć mnóstwo recenzji na temat tych produktów - ceny są niewygórowane, z dostępnością na terenie Azji również nie ma problemu. 
Zadaniem szamponu z tej linii jest nadanie fryzurze objętości i lekkości, a także nawilżać dzięki zawartym w nim ekstraktom z miodu i wina. Zawiera również kwas mlekowy i mocznik.
Szampon kupiłam w słodziachnym mini-zestawie z odżywką na e-bay (po 50ml każde) bo tak już mam, że wolę najpierw zaopatrzyć się w próbki. Wygląda tak:

  
Pierwszą rzeczą, która rzuca się w.... nos po otwarciu opakowania to owocowy, świeży zapach. Szampon jest przejrzysty, o lekko różowym zabarwieniu.

 
Wystarczy niewielka ilość, dobrze się pieni i nie powoduje plątania się włosów podczas mycia. I ten zapach... ^^ Tyle, że bez odżywki ani rusz bo inaczej włosy będą się niemiłosiernie elektryzować;  z rozczesywaniem też lekki kłopot. 
Co mi się podoba, to, że szampon nie tylko spełnia obietnicę większej objętości ale też świetnie nadaje się do przetłuszczających się włosów - jeszcze drugiego dnia wciąż są świeże u nasady przez cały dzień i lekko napuszone. A nie podoba mi się to, że bezlitośnie ściąga kolor z włosów farbowanych, no i w kwestii rzekomego nawilżania też nie ma się czym zachwycać.

Tak swoją drogą, jakby ktoś wreszcie wymyślił szampon, który jednocześnie przedłuża żywotność koloru oraz nadaje objętość, to ja zostałabym wierną klientką.

Zapach: świeży, owocowy
Cena: 200ml - 16zł (rakuten); 500ml - 28zł (rakuten); 380ml opakowanie uzupełniające - 21zł (rakuten)

czwartek, 21 listopada 2013

My Beauty Diary Smoothness Intensive Care Eye Mask [recenzja+skład]

SKŁAD/INCI: Water, Glycerin, Butylene Glycol, Propylene Glycol, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Bark/Leaf/Twig Extract, Ceratonia Siliqua Gum, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Hydrolyzed Wheat Gluten, Magnesium Gluconate, Maltose, Sambucus Nigra Bud Extract, Laminaria Digitata Extract, Arnica Montana Flower Extract, Adansonia Digitata Pulp Extract, Aesculus Hippocastanum (Horse Chestnut) Seed Extract, Dipotassium Glycyrrhizate, Hydrolyzed Jojoba Esters, Hydrolyzed Soy Protein, Phenoxyethanol, Chlorphenesin, Algae Extract, Cichorium Intybus (Chicory) Root Extract, Triethanolamine, Oryza Sativa (Rice) Extract, Ruscus Aculeatus Root Extract, Palmitoyl Tetrapeptide-7, Panthenol, Gentiana Lutea Root Extract, Beta Glucan, Palmitoyl Tripeptide-5, Hydrolyzed Elastin, Retinyl Palmitate, Centaurea Cyanus Flower Extract, Magnolia Acuminata Bark Extract, Hydrolyzed Collagen, Citric Acid, Carbomer, Iodopropynyl Butylcarbamate, Xanthan Gum, Sodium Hydroxide.


Maseczki typu 'sheet mask' My Beauty Diary cieszą się ogromną popularnością. Nie wszyscy jednak wiedzą, że mają oni również w ofercie inne rzeczy typu sleeping pack, płyn do demakijażu oczu i ust, a także płatki pod oczy. Kiedyś były dostępne takie z witaminą C i chyba jeszcze inne, ale ostatnio zrobili małe przemeblowanie w ofercie i teraz można wybierać spośród trzech - na opuchnięte oczy [pomarańczowe], wygładzające/przeciwzmarszczkowe [zielone] oraz na cienie pod oczami [różowe] i każde z nich mają inny kształt.


Zielone płatki zawierają m.in. retinol i witaminę B5 (ale nie za dużo...), co by spłycić zmarszczki i działać przeciwstarzeniowo. No ale nie oszukujmy się, stosując jakieś płateczki przez pól godziny raz, góra dwa w tygodniu zmarszczek się nie pozbędzie.... Jest to natomiast fajny dodatek do naszego programu pielęgnacji oraz dodatkowe nawilżenie w rejonie cienkiej skóry pod oczami.


Opakowanie zawiera 10 płatków zapakowanych dwójkami, czyli mamy 5 par. W środku znajdują się płatki nasączone serum oraz ochronna folia rozdzielająca je, dla większej higieny.


Serum jest tyle, że można resztkę wykorzystać na pozostałą część twarzy. Ładnie pachnie, nienachalnie. Jak wszystkie maseczki MBD, również i płatki leżą świetnie, bardzo dobrze przylegają do skóry, są cienkie i mięciutkie oraz nie wysychają szybko.


A działanie? Trzeba przyznać, że fajnie nawilżają, i zaraz po ich zdjęciu skóra jest wygładzona, lekko rozjaśniona ale efekt utrzymuje się tylko kilka godzin, góra jeden dzień. Fajnie było wypróbować ale do stałego repertuaru ich nie włączę bo lekko podrażniały mi oczy.

Materiał: cienka, mięciutka bawełna, dobrze przylega do skóry

Zapach: miły ale nie wiem, co to ;p

Cena: 16zł (cena sugerowana przez producenta)
Ilość w opakowaniu: 10 sztuk/5 par

niedziela, 17 listopada 2013

Mizon Snail Recovery Gel Cream [recenzja + skład]

SKŁAD/INCI: Snail Secretion Filtrate, Butylene Glycol, Cyclopentasiloxane, Glycerin, Bis-Peg-18 Methyl Ether Dimethyl Silane, Polysorbate 20, Sodium Hyaluronate, Carbomer, Glycosyl Trehalose, Hydrogenated Starch Hydrolysate, Triethanolamine, Dimethicone/ Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Dimethicone, Hydroxyethylcellulose, Caprylyl Glycol, Ethylhexylglycerin, Sodium Polyacrylate, Centella Asiatica Extract, Portulaca Oleracea Extract, Camellia Sinensis (Green Tea) Leaf Extract, Nelumbo Nucifera Flower Extract, Betula Platyphylla Japonica Juice, Tropolone, Copper Tripeptide-1, Allantoin, Panthenol, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Palmitoyl Pentapeptide-4, Adenosine, Disodium EDTA.

Żel Mizona to jeden z kosmetyków, który w tym roku był bardzo popularny - przede wszystkim dlatego, że jest tani, łatwo dostępny, a także zawierający osławiony i wychwalany ekstrakt ze śluzu ślimaka, który w dodatku znajduje się na pierwszym miejscu listy składników, znaczy się jest go dużo ;). Substancja ta ponoć nadaje się idealnie dla cery tłustej bądź mieszanej, oczyszcza ją, przyspiesza gojenie, "rozpuszcza" blizny i odmładza/wygładza. Zawiera ponadto kwas hialuronowy, ekstrakty m.in. z zielonej herbaty czy też oliwy z oliwek, peptydy i śladowe ilości adenozyny.

Postanowiłam sprawdzić to na sobie bo mojej cerze porządnego oczyszczenia nigdy nie za wiele. Kupiłam od razu pełnowymiarowe opakowanie bo produkt jest tak tani, że w razie reakcji alergicznej nie byłoby mi żal kasy wyrzuconej w błoto. 



Certyfikat oryginalności produktu.

Reakcji alergicznej nie było, poza 2-tygodniową fazą oczyszczania się cery ale za to było pełno paskudnie zapchanych porów. Poświęciłam się jednak w imię recenzji i dzielnie zużyłam cały produkt do samego dna, w ciągu całych 2. miesięcy ;D




Produkt ma konsystencję typowego kremu-żelu, lekko gęsty, bez zapachu i koloru. Po nałożeniu i lekkim wklepaniu, bardzo szybko i całkowicie wchłania się, nie pozostawiając praktycznie żadnego śladu ani filmu na skórze.
Nie wiem, skąd ten cień, jakiś błąd podczas robienia zdjęcia ><
Można powiedzieć, że produkt matuje - ale do czasu ;) Po kilku godzinach znowu miałam warstwę sebum na cerze, jak zawsze. To już jednak coś, przynajmniej odsuwa ten przykry fakt w czasie, dzięki czemu makijaż ma szansę nie spłynąć do wieczora. Kremy BB trzymają się na nim dobrze, nic się nie roluje. Przez pierwsze 2 tygodnie na skórze wyskakiwały nieraz i bolesne gule, tudzież wodne wypryski ale wiedziałam, że to naturalna reakcja i że cera ma się w ten sposób oczyścić. 
Faktycznie, po 2. tygodniach wszystko zniknęło, oprócz maksymalnie zapchanych porów. Pod tym względem nic się nie zmieniło do końca, musiałam co kilka dni intensywnie oczyszczać cerę bo inaczej miałam pełno dużych, czarnych kropek na twarzy. Produkt stosowałam 2 razy dziennie, a mimo to końca nie było widać, więc się wkurzyłam i zaczęłam używać go również na szyję. Pomimo tego, zajęło mi aż 2 miesiące, żeby zużyć ten bubel.  Jedyne, co się zmieniło to to, że skóra na twarzy faktycznie lekko się uspokoiła (nie licząc wągrów :] ) i wygładziła, ale na kolana to nie powala. Na szyi zero efektów. Z ulgą wyrzuciłam puste opakowanie do kosza.

Konsystencja: krem-żel, lekko gęsty
Zapach: nie ma
Efekt: matowy
Cena:  ~16 zł (ebay)
Pojemność: 45ml

piątek, 15 listopada 2013

Skin79 Perfect UV Protection SPF50/PA+++ Sun Cream [recenzja+skład]

SKŁAD/ INCI: Water, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Ethylhexyl Salicylate, Dipropylene Glycol, Caprylic/Capric Triglyceride, Phenylbenzimidazole Sulfonic Acid, Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Cetearyl Alcohol, Cetearyl Olivate, Glyceryl Stearate SE, Polyacrylate-13 , Sorbitan Olivate, Sodium Hydroxide, Tocopheryl Acetate, Dimethicone, Panthenol, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Camellia Sinesis (Green Tea) Leaf Extract, Arctium Lappa Root Extract, Calendula Officinalis (Marigold) Flower Extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) Fruit Extract, Humulus Lupulus (Hops) Extract, Hypericum Perforatum (St.John’s Wort) Extract,  Salvia Officinalis (Sage) Leaf Extract, Saponaria Officinalis Leaf/Root Extract, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Water, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Extract, Cucumis Sativus (Cucumber) Fruit Extract, Polyisobutene, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Polysorbate 20, Sorbitan Stearate, Disodium EDTA, BHT, Propylparaben, Butylparaben, Chlorphenesin, Methylparaben, Fragrance.
 
Przed wakacjami zakupiłam próbkę tegoż popularnego kremu z filtrami bo ciekawość wzięła górę i zachciało mi się spróbować innych niż zazwyczaj, zachwalanych kremów przeciwsłonecznych. No i dostałam za swoje, czyli znowu na mojej twarzy pojawiła się cała seria bolesnych, czerwonych gul, które nie chciały schodzić :/ Poza tym od początku podchodziłam do niego dosyć niechętnie bo zawiera tylko i wyłącznie filtry chemiczne (a więc bardziej szkodliwe, niż fizyczne) a ja staram się stosować fizyczne z  jednym, max dwoma chemicznymi w składzie - a najlepiej wcale.

Producent kremu obiecuje doskonałą ochronę przed UVA i UVB, kontrolę sebum i nawilżenie oraz lekką, niezapychającą konsystencję. Krem ma delikatnie żółtawy kolor i wyraźny, przyjemny, cytrynowy zapach - jednak nie nachalny, szybko się ulatnia. Jest lekko gęsty ale w miarę dobrze rozprowadza się po twarzy. Porów faktycznie nie zapycha, natomiast takich bolesnych gul już dawno nie miałam. W dodatku ciężko było się tego cholerstwa pozbyć - musiałam odczekać aż 1.5 tygodnia (i to z pomocą kosmetyków!), żeby łaskawie raczyły zniknąć. Odechciało mi się dalszych testów.

Bardzo szybko się wchłania i zostawia ledwo widoczny film, który nadaje cerze delikatny blask. Nie podkreśla suchych skórek, kremy BB trzymają się na nim świetnie przez cały dzień, nie warzą się. Przy nakładaniu ma się uczucie przyjemnego, lekkiego nawilżenia ale pamiętajmy, że filtry o tak wysokim spf mają właściwości lekko wysuszające i dlatego dobrze jest stosować coś nawilżającego pod spód, zwłaszcza zimą (dotyczy również tłustej cery). Osobiście latem nie używam niczego oprócz lotionu, ewentualnie czegoś z przeciwutleniaczami pod krem z filtrem, natomiast jesienią i zimą moja tłusta cera domaga się czegoś bardziej treściwego i zatrzymującego wilgoć w skórze. 
 
 
Nie wiem, na co w składzie moja skóra tak zareagowała ale z 40~50% azjatyckich kosmetyków, które próbuję, powoduje u mnie wysyp wodnistych wyprysków, tudzież bolesnych gul, więc proszę się tym nie sugerować ;) Tym bardziej, że większość opinii w internecie o tym produkcie jest bardzo pozytywna. Ale jak zawsze, dopóki się samemu nie wypróbuje, to się nie wie - dlatego nauczona doświadczeniem wolę zakupić próbkę, jeśli jest taka możliwość.

Konsystencja: lekko gęsta
Zapach: cytrynowy, szybko się jednak ulatnia
Efekt: delikatny blask, pół-mat
Cena: 35zł (ebay)
Pojemność: 43.5g (43.5ml)

wtorek, 5 listopada 2013

It’s Skin UV Away Mild SPF38/PA++ [skład]

Dziś krótki post ze składem. Niedawno otrzymałam prośbę o przetłumaczenie składu kremu przeciwsłonecznego UV Away Mild, więc wrzucam na bloga :)

SKŁAD/INCI: Water, Ethylhexyl Methoxycinnamate, C12-15 Alkyl Benzoate, Butylene Glycol, Dimethicone, Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, Ethylhexyl Salicylate, Titanium Dioxide, Hydrogenated Polydecene, Glyceryl Stearate, Silica, Polysorbate 60, Zinc Oxide, Grifola Frondosa Mycelium Ferment Filtrate Extract, Equisetum Arvense (Common Horsetail) Extract, Saxifraga Stolonifera Extract, Lactobacillus Ferment, Yeast Ferment Filtrate, Trehalose, Glycereth-26, VP/Eicosene Copolymer, Cyclopentasiloxane, Stearic Acid, Behenyl Alcohol, PEG-100 Stearate, Polyacrylate-13, Oleth-10, Cetyl Alcohol, Triethoxycaprylylsilane, Aluminum Hydroxide, Sorbitan Oleate, Polyisobutene, Caprylyl Glycol, Dimethicone Crosspolymer, Ethylhexylglycerin, Methyl Methacrylate Crosspolymer, Polysorbate 20, Simethicone, Phenoxyethanol, Disodium EDTA, Fragrance.

Denko maj 2015

Miesiąc maj już minął (co prawda 2 tygodnie temu ale kto tam by się czepiał szczegółów), a zatem pora na kolejne denko. Zebrało się kilka r...