sobota, 29 czerwca 2013

Skinfood Good Afternoon Apple Cinnamon BB SPF36/PA++ [recenzja+skład]

SKŁAD/ INCI: Water, Cyclopentasiloxane, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Caprylic/ Capric Triglyceride, Titanium Dioxide, Cyclomethicone, Zinc Oxide, Butylene Glycol, Cetyl PEG/ PPG-10/1 Dimethicone, Arbutin, PEG-10 Dimethicone, Sorbitan Sesquioleate, Hexyl Laurate, Dimethicone Copolyol, Alumina, Silica, Dimethicone, Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Triethoxycaprylylsilane, Sodium Chloride, Stearalkonium Hectorite, Magnesium Aluminum Silicate, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Cinnamomum Cassia (Cinnamon) Bark Extract, Phenoxyethanol, Fragrance, Cl 77492(Yellow Iron Oxide), Cl 77491(Red Iron Oxide), Cl 77499(Black Iron Oxide).

Seria kremów BB "Good Afternoon" firmy Skinfood jest bardzo popularna nie tylko ze względu na cenę ale też niewątpliwy urok opakowań, przywołujący na myśl pyszne herbatki o różnych smakach. Skusiłam się w końcu i ja, postanawiając wypróbować całą serię, jedno po drugim :D

Jak dotąd, wypróbowałam trzy z pięciu kremów - dzisiaj napiszę co nieco o swoich wrażeniach po testach jabłkowo-cynamonowej wersji. Według producenta, krem ma za zadanie głównie rozjaśniać cerę dzięki zawartej w nim arbutynie, jak również ekstraktom z jabłek i kory cynamonu.
Produkty z tej serii mają po dwa odcienie - w przypadku dwóch z nich (Honey Black oraz Lemon Rose) odcień nr 1 jest o podtonie różowym, a nr 2 - żółtym, natomiast wersje pozostałych trzech różnią się jedynie jasnością.

Tutaj odcień nr 1

A tu odcień nr 2
"Jedynka" jest całkiem jasnym beżem, podczas gdy "dwójka" - dosyć mocnym "żółciochem".
Nr 1 ładnie wpasował się w moją karnację; nr 2 sprawiał, że wyglądałam, jakbym była mocno opalona... zdecydowanie zbyt ciemny. 

Nr 1 w pełnym słońcu.
Nr 2 w zimnym świetle.

Zapach kremu BB jest ledwo wyczuwalny - jak ktoś się uprze, to doszuka się w nim jabłkowo-cynamonowej woni. Konsystencję ma lekko gęstą, typową wśród bebików ale łatwo się rozprowadza palcami.  Krycie ma średnie, wykończenie - lekko połyskujące. Początkowo spodziewałam się, że będzie brzydko wyglądał na twarzy, ale nie - facjata sprawiała wrażenie, jakby nic na niej nie było. Przynajmniej zaraz po nałożeniu... bo potem już nie było tak fajnie ;)
Po pierwsze - brzydko podkreśla pory, zamiast je maskować, choćby w jakimś stopniu. Wchodzi we wszystkie możliwe linie, przesadnie je akcentując i sprawia, że wygląda się starzej, niż w rzeczywistości - paskudna rzecz.

Po drugie - w moim przypadku twarz zaczynała się "świecić" już po trzech godzinach, co raczej nie plasuje go wśród najbardziej wytrzymałych na mojej liście. 
Po trzecie - bardzo łatwo się "ściera" z twarzy przy byle dotyku, ba, nawet sam z siebie! A w dodatku warzy się okropnie pod koniec dnia. 

Nr 1 w świetle dziennym.
Nr 2 w świetle dziennym.

Nr 1 w pełnym słońcu.
Nr 2 w zimnym świetle.

Nie powiem, żebym nie spodziewała się takiego obrotu zdarzeń przy tej śmiesznie niskiej cenie (na ebay możemy go dostać za 21zł), aczkolwiek jest przynamniej jeden krem BB z tej serii, który staje na wysokości zadania - ale o tym innym razem ;) 

Konsystencja: dosyć gęsta
Kolor: #1 - jasny beż z żółtym podtonem; #2 - ciemny żółty
Zapach: delikatny, jabłkowo-cynamonowy
Krycie: średnie
Efekt: lekki połysk
Cena: 21~41zł (gmarket, ebay)
Pojemność: 30ml
Dostępność: ebay, zagraniczne sklepy internetowe

sobota, 15 czerwca 2013

Innisfree Eco Safety No Sebum Sunblock SPF35/PA+++ [recenzja+skład]

SKŁAD/INCI: Cyclopentasiloxane, Water, Zinc Oxide, Titanium Dioxide, Methyl Methacrylate Crosspolymer, PEG-10 Dimethicone, Isodecyl Neopentanoate, Silica, Mica, Glycerin, Disteardimonium Hectorite, Dipropylene Glycol, Camellia Sinensis (Green Tea) Leaf Extract, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Leaf Extract, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Saccharomyces Ferment Filtrate Lysate, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Extract, Orchid Extract, Camellia Japonica (Camellia) Leaf Extract, Coccinellifera (Opuntia) Fruit Extract, Cyclomethicone, Magnesium Sulfate, Aluminum Hydroxide, Aluminum Stearate, Vinyl Dimethicone/ Methicone Silsesquioxane Crosspolymer, Polymethyl Methacrylate, Methicone, Glyceryl Caprylate, Stearoyl Inulin, Caprylyl Glycol, Sorbitan Sesquioleate, Microcrystalline Cellulose, Dimethicone / Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Polyglyceryl-6 Polyricinoleate, Triethoxycaprylylsilane, Dimethicone, Cellulose Gum, Fragrance, Phenoxyethanol, Cl 77492(Yellow Iron Oxide), Cl 77491(Red Iron Oxide), Cl 77499(Black Iron Oxide).

Przez to, że od czasu do czasu muszę dać moim oczom odpocząć i zamiast soczewek nosić okulary, fakt bycia posiadaczką tłustej cery daje się we znaki i na tym polu (osoby noszące okulary wiedzą, o co chodzi). Wydzielanie nadmiernej ilości sebum powoduje ześlizgiwanie się tychże z nosa, co jest dosyć uciążliwe, tak więc gdy przeczytałam czyjś pozytywny komentarz na temat kremu z filtrami Innisfree, dzięki któremu skóra pozostaje w stanie idealnie matowym przez cały dzień, postanowiłam zaopatrzyć się w próbkę.
Producent reklamuje go w miarę naturalnym składem i zdolnością do utrzymywania cery w stanie perfekcyjnego matu bez względu na temperaturę otoczenia.

Krem ma dosyć niestandardową konsystencję, jest taka... satynowo-kremowa. Dosyć gęsta ale łatwo się rozprowadza. Kolor - brudnoróżowy, co też od razu wzbudziło moje wątpliwości, jeśli chodzi o bielenie lub odznaczanie się na twarzy. Zapach niestety nie jest specjalnie przyjemny, przypomina raczej środki czystości typu cytrynowy proszek do szorowania powierzchni.  


Niemądrze zrobiłam, że wypróbowałam go po raz pierwszy rano, na krótko przed wyjściem do pracy... Po nałożeniu na twarz moim oczom ukazała się trupio-blado-różowa facjata, perfekcyjnie odznaczająca się od szyi ;) Ten produkt jest naprawdę dziwny, zostawia taką suchą powłokę. Co gorsza, nawet po kilkunastu minutach krem ani myślał się wtopić na tyle, żeby być niewidocznym. Oprócz tego zaczęłam czuć, jak skóra mi się okropnie ściąga i wysusza, jakbym miała na twarzy mocno ściągającą maskę! Wyglądała koszmarnie sucho, a do tego jakbym miała puder na twarzy. Tego mi było za wiele i szybko zmyłam krem olejem, nałożyłam ponownie ale tylko w miejscu, gdzie okulary dotykają nosa - resztę twarzy potraktowałam tym, co zwykle i wyszłam.

Było dosyć ciepło w ciągu dnia, a mimo tego przez jego większość skóra w tym miejscu pozostawała idealnie matowa, ani kropli sebum; okulary trzymały się perfekcyjnie. Powtórzyłam więc próbę następnego dnia (ale już tylko na nosie) i następnego, aż nagle wyskoczyło mi kilka dużych, bolesnych i czerwonych gul w miejscu, gdzie przez ostatnie dni siedział Innisfree. Przerwałam stosowanie i ponowiłam próbę za kilka dni ale niestety wynik był taki sam, co mnie skutecznie zniechęciło do dalszego używania.

Na zdjęciu powyżej i poniżej widać (mam nadzieję), jak trupio-blado-różowo wygląda skóra w miejscu, gdzie nałożyłam Innisfree No Sebum, w kontraście do naturalnego jej odcienia. Produkt daje efekt płaskiego matu i lekko przypudrowanej twarzy, przynajmniej w moim przypadku.
  
Nie testowałam, jak trzymają się na nim kremy BB bo uczucie ściągnięcia było nie do zniesienia. Zdecydowanie najgorszy kosmetyk, jaki przyszło mi testować :|

Konsystencja: satynowo-kremowa
Zapach: cytrynowego proszku do szorowania ;]
Efekt: płaski mat, uczucie ściągnięcia i suchości
Cena: 36zł (gmarket)
Pojemność: 50ml
Dostępność: ebay, zagraniczne sklepy internetowe

sobota, 8 czerwca 2013

Shiseido Perfect Whip Cleansing Foam [recenzja+skład]


[Podany skład dotyczy wersji na rynek japoński. Inne wersje mogą się nieznacznie różnić składem.]
SKŁAD/ INCI: Water, Stearic Acid, PEG-8, Myristic Acid, Potassium Hydroxide, Glycerin, Lauric Acid, Alcohol Denat., Butylene Glycol, Glyceryl Stearate SE, Polyquaternium-7, Phytosteryl/ Octydodecyl Lauroyl Glutamate, Sericin, Disodium EDTA, Potassium Sorbate, Tocopherol, Methylparaben, Propylparaben, Fragrance. 


Kiedyś, w całkiem pierwszym poście na tym blogu, wspomniałam, jak ciężko mi znaleźć odpowiednią piankę do mycia twarzy - każda z tych, które próbowałam miała "coś nie tak". Po kilkumiesięcznych poszukiwaniach miałam już trochę dość, aż któregoś dnia znowu natrafiłam na kolejną pozytywną recenzję pianki do mycia twarzy Shiseido Perfect Whip - a że wszystkie kosmetyki z mojej pielęgnacji podstawowej są japońskie (taką mam preferencję), postanowiłam ją wypróbować.

Za pierwszym razem przyszła do mnie pianka w standardowym (chyba?) opakowaniu 120g, ale ostatnio dostałam aż 150g, i to taniej niż poprzednio! Nie wiem, kiedy ją zużyję bo te 120g starczyło na całe 7 miesięcy!! Niesamowicie wydajna.


A więc tak wygląda oryginalna japońska wersja, niestety nie udało mi się znaleźć zdjęcia tytułowego, które wyglądałoby identycznie, jak moja pianka :( Jest chyba milion wersji szat graficznych na różne kraje...
 

Do kupna oprócz wydajności i ceny zachęcił mnie także w miarę prosty skład - jedyne, czego się obawiałam, to obecność wosku pszczelego ale na szczęście nie zapycha.
Pianka ma przyjemny, delikatny zapach i trochę się "ciągnie", więc trzeba przemyć wodą otwór w opakowaniu co jakiś czas ;)




Używać pianki możemy na dwa sposoby. 
Możemy nałożyć sobie porcję na dłoń, dodać trochę ciepłej wody i energicznie pocierać dłonie o siebie, żeby wytworzyć coś takiego:

Możemy też użyć siatki ("foaming net"), jak np. ta japońskiej firmy Muji -
- i za jej pomocą stworzyć piankę, jak z reklamy. Póki co, nie chce mi się bawić w siatkę ale jak mi się zachce i takową zakupię, to na pewno edytuję ten post i zdam relację ;)

Perfect Whip jest milusia w użyciu, delikatna, nie szczypie w oczy i, co najważniejsze, nie wysusza skóry. Nie pozostawia aż takiego "tępego" uczucia po zmyciu, jak większość pianek, co również mi się podoba. Bardzo dobrze oczyszcza resztki zanieczyszczeń po demakijażu olejem. W międzyczasie wypróbowuję inne pianki dzięki próbkom ale Perfect Whip jest moim aktualnym ulubieńcem i raczej nie zanosi się na to, że jakikolwiek inny produkt ją pobije ;)

Konsystencja: gęsta, kremowa
Zapach: miły, delikatny
Cena: 15zł (rakuten)
Pojemność: 120g (120ml) [dostępna również poj. 150g(150ml)]
Dostępność: ebay, zagraniczne sklepy internetowe

Denko maj 2015

Miesiąc maj już minął (co prawda 2 tygodnie temu ale kto tam by się czepiał szczegółów), a zatem pora na kolejne denko. Zebrało się kilka r...