sobota, 31 maja 2014

Denko maj 2014

Ostatnimi czasy prawie wszystkie blogi oraz kanały YT biorą udział w tzw. "projekcie denko", co miesiąc prezentując zużyte kosmetyki. Postanowiłam do tego projektu dołączyć i ja :D
Przedstawię dziś, co udało mi się zużyć w miesiącu maju. A były to:

 Dokładnie 6 produktów. Przedstawię je Wam poniżej:

1) Liese Prettia w kolorze Royal Chocolat




Wstyd się przyznać ale mimo tego, że od roku farbuję włosy Liese, dopiero drugi raz pod rząd stosuję się do instrukcji x_x No i moja strata, bo dopiero teraz mogę się cieszyć pełnymi efektami. Rację miała AC, jak pisała, że kolor za każdym razem wychodzi inaczej ;p Rok temu, gdy moje włosy nie były jeszcze rozjaśnione, kolor wyszedł dokładnie, jak na opakowaniu (główny wskaźnik na drugim zdjęciu). Teraz - po uprzednim rozjaśnieniu odcieniami Glossy Brown i Marshmallow Brown - wyszedł troszkę jaśniej (ale ciągle tak samo, jak pokazuje opakowanie - 3 wskaźnik na ostatniej fotografii). Po trzymaniu się instrukcji okazało się, że nawet pokrywa siwe włosy w 100% ^^, wobec czego mogę teraz przebierać w odcieniach i bawić się nimi. Już nie mogę się doczekać kolejnej koloryzacji. Będę miała niezły dylemat, jeśli chodzi o wybór ;)

2) kremy BB - Skinfood Good Afternoon Peach Green Tea oraz Skin79 Orange Triple Functions

Wreszcie, po ponad roku czasu, wymęczyłam te kremy do końca ;p Czuję w związku z tym ulgę. Kupując Skin79 po wcześniejszym przetestowaniu próbek byłam przekonana, że wpasowuje się idealnie w moją karnację (porównując do szyi) - niestety, znajomi i rodzina pytali czy jestem chora bo "jesteś taka blada"................... Chyba jednak mi nie pasuje -_-'.
Skinfood z kolei jest niezbyt dobrej jakości, a ja nie lubię takich BB bo wymagają częstych poprawek.

3) próbki: pianka Shiseido Elixir Superieur (Moisture type II) oraz olej do demakijażu Shu Uemura Whitefficient

Piankę udało mi się dorwać za 9zł (pełne opakowanie kosztuje ok. 100zł?) na aukcji ebay u japońskiego sprzedawcy. 35g starczyło mi na całe 2.5 miesiąca! Uwielbiam pianki, są niesamowicie wydajne. Fajny produkt, jak będę kiedyś "przy kasie", to na pewno do niej wrócę. 
Olej natomiast był paskudnie wysuszający - a najgorsze, że używałam go akurat w zimie, jakby mało mojej cerze było suchego powietrza w tamtym czasie ;/ Starczył skubany na całą zimę, bo nie używałam go codziennie.

5) odżywka do włosów Shiseido Ma Cherie Air Feel
Właściwie to nie mam na jej temat do powiedzenia nic poza tym, że fajnie pachnie. Nic specjalnego.


Szczegółowe recenzje już wkrótce! :)

niedziela, 25 maja 2014

It's Skin Power 10 Formula Q10 Effector [mini recenzja+skład]

SKŁAD/INCI: Water, Butylene Glycol, Glycerin, Polyglutamic Acid, Pseudoalteromonas Ferment Extract, Astaxanthin, Lactose, Carbomer, Triethanolamine, Methylparaben, Cellulose, Tocopherol Acetate, Chlorphenesin, Fragrance, Tocopherol, Disodium EDTA, Ubiquinone, Cholesterol, Ceramide 3, Cl 77492 (Yellow Iron Oxide), Hydroxypropyl Methyl Cellulose, Phospholipids, BHT, Caprylic/Capric Triglyceride. 

Oto kolejne serum It's Skin, które miałam okazję niedawno testować. A dlaczego "mini recenzja" w tytule? Otóż czasem zdarza się, że kosmetyk spowoduje u mnie wysyp, tudzież inne "fajne" niespodzianki, w związku z czym odstawiam go po kilku dniach i nie mam szans napisać na jego temat porządnej recenzji. Ale, żeby nie zmarnować okazji, mogę coś na jego temat naskrobać - chciałabym jednak czytelniczkom jednocześnie dać do zrozumienia, że nie można takiego postu traktować jak pełnej recenzji, stąd nazwa "mini recenzja".

Serum Q10 kupiłam w nadziei na odnowienie i nawilżenie cery po zimie. Kusi ono nie tylko koenzymem Q10 (przeciwutleniacz, wyłapuje wolne rodniki) w składzie, ale również astaksantyną (silny przeciwutleniacz, eliminuje wolne rodniki, przedłuża młodość skóry), ekstraktem z drożdży pseudoalteromonas (przeciwstarzeniowe właściwości) oraz fosfolipidami (składnik błony komórkowej). 

Koenzym zamknięty jest w kapsułkach, które uwalniają składnik podczas nakładania na cerę.




Konsystencja tego kosmetyku jest typowa dla większości z tej serii, czyli lekko wodnista, łatwa w nakładaniu. Pachnie bardzo ładnie, pomarańczowo-cytrusowo. Byłam zaskoczona tym, że całkiem dobrze i w miarę szybko się wchłania, pozostawiając delikatny (ale nie lepki) film na skórze oraz wizualne wrażenie cery promiennej i nawilżonej. O dziwo, kosmetyk całkiem dobrze hamuje wydzielanie sebum przez większość dnia, co jest dla mojej cery wybawieniem ;-).


A taki jest efekt po wklepaniu.
W związku z powyższym byłam bardzo zadowolona z działania Q10 Effectora i już myślałam, że stanie się moim twarzowym nawilżaczem na dzień pod krem z filtrem ale... się przeliczyłam. 
Niestety, fatalnie zapycha pory. Zaczęły mi również wyskakiwać jakieś czerwone, bolące gule, a do tego wysyp pryszczy. Tak więc musiałam temu effectorowi podziękować i wysłać go w świat. Ten kosmetyk + seria z witaminą C z Body Shopu + pewien japoński tonik, o którym za niedługo napiszę, rozwaliły mi już prawie w idealnym stanie cerę i do dzisiaj próbuję ją doprowadzić do tamtego fajnego stanu z lutego b.r. :| 

Tyle więc w temacie o tymże kosmetyku It's Skin. Co prawda nie jest to pełna recenzja, ale być może informacje i zdjęcia tu zamieszczone komuś się przysłużą.

Konsystencja - lekko wodnista
Zapach - pomarańczowo-cytrusowy
Cena - 23.80zł [koreadepart], 19.70zł [gmarket], 34.37zł [ebay], 38.37zł [ebay2]
Pojemność -  30ml

Denko maj 2015

Miesiąc maj już minął (co prawda 2 tygodnie temu ale kto tam by się czepiał szczegółów), a zatem pora na kolejne denko. Zebrało się kilka r...