piątek, 29 sierpnia 2014

Zdjęciowy spam, czyli co na moim instagramie piszczy ;)

Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy mają konta na instagramie - a była już kiedyś prośba, żebym od czasu do czasu udostępniła to, co tam zamieszczam, tutaj na blogu. Niniejszym więc :-) prezentuję kilka co ciekawszych, pstrykniętych ostatnio fotek.

Powyżej - olej do demakijażu Cow Mutenka. Delikatny, w sensie nie wysusza skóry - ale czy dobry? Na razie jeszcze ciężko mi coś na jego temat jednoznacznie stwierdzić, potrzebuję porównania z innym olejem.

Olej do włosów Yanagiya (z pestek moreli). Świetne efekty po zaledwie jednym użyciu, niestety, poszło na to pół buteleczki (30ml). Trochę drogi interes ;(

Farba Liese Prettia w odcieniu Natural Mocha. U mnie nie wyszło aż tak fioletowo ale trochę za ciemno, wręcz czarno. Ale w moim przypadku farby Liese w odcieniu ciemnobrązowym bardzo szybko jaśnieją, gdyż kilka miesięcy temu użyłam dwóch jasnobrązowych odcieni. A to, jakie kolory ma się "pod spodem", ma w przypadku tej farby znaczenie. Do tego odcienia nie wrócę.

Maska do włosów Shiseido Tsubaki Damage Care. Już od dawna się na nią napalałam :p i wreszcie udało mi się dostać ją taniej na aukcji ebay. Na razie jestem po jednym użyciu ale już mogę powiedzieć -  JEST GENIALNA.

Próbki esencji koreańskiej luksusowej marki su:m37, Secret Programming Essence. Ma zwalczać pierwsze objawy starzenia, wymazywać istniejące drobne linie/ zmarszczki oraz zapobiegać nowym. Używam dopiero od 2 dni i na razie widzę, że dobrze nawilża. Jak mi się spodoba (a na to się zanosi), to kupię więcej.  Szkoda tylko, że niewygodnie się tę wodnistą ciecz z saszetek wydobywa - trzeba będzie kupić jakieś małe opakowanie.

czwartek, 28 sierpnia 2014

Nowy lotion Hada Labo!

Przeglądając dziś instagram, żeby zobaczyć "co w trawie piszczy", natrafiłam na zdjęcie Agi z bloga Od teraz w Japonii, na którym to widniał nowy lotion od Hada Labo, Kiwamizu :D Czym prędzej odwiedziłam ich stronę w celu nabycia jakichś informacji o tym produkcie. 

Dowiedziałam się, że jest to produkt lekki, nie pozostawiający tłustego filmu, bezzapachowy, bezbarwny, delikatnie zakwaszający, zawierający prawie wyłącznie minerały, a konkretnie zasadowe związki:
- wapnia
- magnezu
- cynku
- miedzi
- potasu
- sodu,
a do tego nawilżające aminokwasy: argininę oraz betainę.

Nie rozumiem tylko, dlaczego w materiałach reklamowych producenci twierdzą, że jest bez alkoholu, a tymczasem na trzecim miejscu w składzie stoi jak byk etanol (Alcohol Denat.) :/ Bardzo nie lubię takiego robienia z ludzi bezmózgich idiotów, którzy nie umieją czytać. Niespodzianką jest to, że nie ma w nim kwasu hialuronowego.
A oto pełny skład dla zainteresowanych:

INCI: Water, Butylene Glycol, Alcohol Denat., Glycerin, Diglycerin, Copper Gluconate, Magnesium Aspartate, Zinc Gluconate, Calcium Chloride, Potassium Chloride, Sodium Chloride, Arginine, Betaine, Xanthan Gum, Polysorbate 20, Disodium Succinate, Succinic Acid, Methylparaben. 

Jak tylko skończę obecny tonik, chyba położę swoje łapy na Kiwamizu :p W składzie nie ma rzeczy, która zazwyczaj występuje w produktach HL, a która powoduje u mnie wypryski, więc chętnie go wypróbuję. 

A czy Wy jesteście zainteresowane tym tonikiem?
 

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Shu Uemura Whitefficient Clear Brightening Gentle Cleansing Oil [recenzja+skład]

SKŁAD/INCI: Paraffinum Liquidum, Caprylic/Capric Triglyceride, Ethylhexyl Stearate, Isohexadecane, PEG-20 Glyceryl Triisostearate, Water, Tocopheryl Acetate, Hexyl Cinnamal, Buthylphenyl Methylpropional, Linalool, Isopropyl Myristate, Dicaprylyl Ether, Dicaprylyl Carbonate, Benzyl Salicylate, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Sodium Hydroxide, 2-Oleamido-1,3-Octadecanediol, Hydrolyzed Prunus Domestica (Plum), Laminaria Digitata (Algae) Extract, Vaccinium Myrtillus (Bilberry) Extract, Saccharum Officinarum (Sugar Cane) Extract, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Extract, Acer Saccharinum (Silver Maple) Extract, Fragrance.

Mam niezłe zaległości, jeśli chodzi o liczbę kosmetyków, których recenzje miałam wystawić - czas zatem je nadrobić! 
Jedną z rzeczy, którą już od dawna miałam zaprezentować, jest olej do demakijażu Shu Uemura Whitefficient Clear Brightening Gentle.... uff, długa nazwa. "Gentle" to niestety on nie jest. Miałam nieprzyjemność używać tego produktu podczas zimowych miesięcy, kiedy to powinnam używać raczej czegoś bardzo delikatnego i nie wysuszającego. Jak dotąd, wypróbowałam 3 z sześciu olejów z serii i ten zdecydowanie jest najgorszy. Jest to typ rozjaśniający cerę (a co za tym idzie, wysuszający) - ale jak już kiedyś mówiłam, nie wierzę, że coś do mycia twarzy daje jakikolwiek efekt poza oczyszczaniem. Oprócz tego w składzie znajdują się: najtrwalsza postać witaminy C, ekstrakty z: śliwki, listownicy palczastej (alga), borówki czarnej, trzciny cukrowej, pomarańczy, cytryny, klonu srebrzystego oraz witamina E. W opisie oleju znajdziemy informację, że kosmetyk przeznaczony jest do cery typu ziemistego, bez wewnętrznego blasku. Jego zadaniem jest "wymiatanie" martwych komórek wypełnionych melatoniną, zapobieganie jej kumulacji w głębszych warstwach skóry (i to wszystko robi olej? serio?) oraz wyrównanie kolorytu.  


Tak, jak poprzednim razem , kupiłam 50ml próbkę, która starczyła mi na całą zimę - a to dlatego, że w bardzo pochmurne dni nie chciało mi się używać kremu z filtrem, ani tym bardziej BB, więc nie było czego zmywać. Przy codziennym zużyciu starczyłby na ok. 2 miesiące.
Sam olej jest przezroczysty, wodnisty, o delikatnie cytrusowym zapachu i bez problemu daje się go rozprowadzić na skórze. Tak, jak wszystkie oleje Shu, również i ten należy zemulsyfikować (po nałożeniu i dokładnym masażu skropić twarz wodą - kosmetyk się nieco rozrzedza i przybiera postać delikatnej białej piany - a potem całą czynność powtórzyć), a dopiero potem spłukać. 
Jak to zazwyczaj w moich postach o olejach bywa, poniżej prezentacja na dowód, jak dobrze się produkt spisuje:

Do usunięcia: krem BB, szminka, korektor, cień do powiek, wodoodporny eyeliner, wodoodporny tusz.

Po nałożeniu oleju.
Emulsyfikacja.
Gotowe! Ani śladu po kosmetykach.
Tak więc jeśli chodzi o oczyszczanie, Whitefficient sprawuje się świetnie. Nigdy mnie nie zapchał, skutecznie usuwał, co miał usuwać. Tak skutecznie, że razem z  kosmetykami zdzierał warstwę ochronną na mojej skórze, wysuszając cerę na wiór ;) Trzeba się było błyskawicznie ratować tonikiem z kwasem hialuronowym i kremem. Z tego też względu więcej go nie kupię bo używałam już lepszych. Żadnego wyrównania kolorytu cery, czy też choćby najmniejszego rozjaśnienia nie zauważyłam.


Cena/Pojemność: 50ml - od 32zł (ebay); 150ml - od 103zł (ebay); 450ml - od 254 zł (ebay)

Denko maj 2015

Miesiąc maj już minął (co prawda 2 tygodnie temu ale kto tam by się czepiał szczegółów), a zatem pora na kolejne denko. Zebrało się kilka r...