Oto kolejne serum It's Skin, które miałam okazję niedawno testować. A dlaczego "mini recenzja" w tytule? Otóż czasem zdarza się, że kosmetyk spowoduje u mnie wysyp, tudzież inne "fajne" niespodzianki, w związku z czym odstawiam go po kilku dniach i nie mam szans napisać na jego temat porządnej recenzji. Ale, żeby nie zmarnować okazji, mogę coś na jego temat naskrobać - chciałabym jednak czytelniczkom jednocześnie dać do zrozumienia, że nie można takiego postu traktować jak pełnej recenzji, stąd nazwa "mini recenzja".
Serum Q10 kupiłam w nadziei na odnowienie i nawilżenie cery po zimie. Kusi ono nie tylko koenzymem Q10 (przeciwutleniacz, wyłapuje wolne rodniki) w składzie, ale również astaksantyną (silny przeciwutleniacz, eliminuje wolne rodniki, przedłuża młodość skóry), ekstraktem z drożdży pseudoalteromonas (przeciwstarzeniowe właściwości) oraz fosfolipidami (składnik błony komórkowej).
Koenzym zamknięty jest w kapsułkach, które uwalniają składnik podczas nakładania na cerę.
Konsystencja tego kosmetyku jest typowa dla większości z tej serii, czyli lekko wodnista, łatwa w nakładaniu. Pachnie bardzo ładnie, pomarańczowo-cytrusowo. Byłam zaskoczona tym, że całkiem dobrze i w miarę szybko się wchłania, pozostawiając delikatny (ale nie lepki) film na skórze oraz wizualne wrażenie cery promiennej i nawilżonej. O dziwo, kosmetyk całkiem dobrze hamuje wydzielanie sebum przez większość dnia, co jest dla mojej cery wybawieniem ;-).
A taki jest efekt po wklepaniu. |
Niestety, fatalnie zapycha pory. Zaczęły mi również wyskakiwać jakieś czerwone, bolące gule, a do tego wysyp pryszczy. Tak więc musiałam temu effectorowi podziękować i wysłać go w świat. Ten kosmetyk + seria z witaminą C z Body Shopu + pewien japoński tonik, o którym za niedługo napiszę, rozwaliły mi już prawie w idealnym stanie cerę i do dzisiaj próbuję ją doprowadzić do tamtego fajnego stanu z lutego b.r. :|
Tyle więc w temacie o tymże kosmetyku It's Skin. Co prawda nie jest to pełna recenzja, ale być może informacje i zdjęcia tu zamieszczone komuś się przysłużą.
Konsystencja - lekko wodnista
Zapach - pomarańczowo-cytrusowy
Cena - 23.80zł [koreadepart], 19.70zł [gmarket], 34.37zł [ebay], 38.37zł [ebay2]
Pojemność - 30ml
Heh ja skuszona recenzjami zamówiłam serum z witaminą C, ale jakoś na razie nie widzę działania xD
OdpowiedzUsuńNo szkoda :( Ale wiadomo, nie na każdego będzie działać :)
UsuńTe serum trzeba długo stosować. Ja zauważyłam różnice po zużyciu dopiero drugiej buteleczki :D
UsuńPrzyznam, że do tej pory jakoś ta seria mnie nie przekonała do testowania. Z różnych źródeł słyszę mieszane opinie o ogólnie tej serii, a Twoje nie jest pierwszą i pewnie nieostatnią. Powodzenia w leczeniu skóry i oby jak najszybciej wróciła do jak najlepszej kondycji :-)
OdpowiedzUsuńZawsze są próbki :) Dzięki, oby!
UsuńŚwietna recenzja. Bardzo lubię tą serie kosmetyków ^_^
OdpowiedzUsuńDzięki :) Ja lubię tylko VC effector :P Ale do przetestowania mam jeszcze VE, CO, LI, WH i WR.
UsuńAh to testuj! :D Lubie Twoje recenzję :D
Usuń:D :D
UsuńŚwietna recenzja, sama używałam GF oraz YE i byłam zadowolona z efektu :)
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo ^^ YE był całkiem niezły ale skład mnie odstręcza, poza tym dużo innych kosmetyków działa podobnie :)
Usuńpewien japoński tonik? Jaki? :D
OdpowiedzUsuńJuju Aquamoist Moisture Lotion - zwykła wersja z trzema rodzajami kwasu hialuronowego.... w lutym zaczęłam go używać i wszystko było w porządku, świetnie nawilżał, nic się nie działo, itp aż tu nagle po 1.5 miesiąca po każdym pojedynczym nałożeniu zaczął zapychać pory tak, że masakra...nie wiem, może to coś z moją cerą się stało bo chyba ostatnio wszystko mnie zapycha, nawet te kosmetyki, których używam już od bardzo dawna i zawsze było ok... :/
Usuń