sobota, 3 stycznia 2015

Kose Sekkisui Perfect UV Milk SPF50/PA++++ [recenzja+skład]

[Podany skład dotyczy wersji na rynek japoński. Inne wersje mogą się nieznacznie różnić składem.]
SKŁAD/INCI: Cyclomethicone, Water, Alcohol Denat., Zinc Oxide, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Dimethicone, Isododecane, Polymethylsilsesquioxane, Cetyl Ethylhexanoate, Diethylamino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate, Polysilicone-15, Tocopherol, Coix Lacryma-Jobi Ma-Yuen (Job's Tears) Seed Extract, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, BHT, Disodium EDTA, PEG-9 Polydimethylsiloxyethyl Dimethicone, Sorbitan Sesquiisostearate, Cetyl Dimethicone, Triethoxycaprylylsilane, Fragrance.


Kose Sekkisui Perfect UV Milk to filtr, który wpadł mi po raz pierwszy w oko podczas przeglądania aukcji na Ebay'u. Do kupna zachęcała informacja o wysokim faktorze PA- aż cztery plusy - oraz zawartym w nim ekstrakcie z adlay. Nie byłam jednak na niego do końca zdecydowana, gdyż obawiałam się zapchania i/lub wysypu, więc zakup nie doszedł do skutku.
Jakiś czas potem wybierałam kosmetyki, które miałam dostać od Berdever  i przypomniałam sobie o tym filtrze.  Mając możliwość przetestowania tego produktu za darmo, postanowiłam dać mu szansę. Wkrótce kosmetyk stał już u mnie na półce.

W Japonii linia tychże kosmetyków została wprowadzona na rynek w 2014r. i jest dostępna jedynie w sieciach 7/11. Uwaga - nie mylcie Sekkisui z Sekkisei! Linia Sekkisui jest tańszym, drogeryjnym odpowiednikiem Sekkisei - marki średniopółkowej od Kose, która zbiera pozytywne recenzje. Sekkisui - niekoniecznie.  
Kosmetyk zawiera 2 rodzaje filtrów: fizyczny (tlenek cynku) oraz chemiczne: metoksycynamonian etyloheksylu i, nieco niżej w składzie, Uvinul A Plus. Oprócz tego znajdują się w nim: ekstrakt z ziaren chińskiego jęczmienia perłowego /znanego również jako wspomniany już adlay/, a także olej jojoba. Adlay jest popularnym w Azji składnikiem nie tylko kosmetyków, lecz także potraw. Jest on silnym przeciwutleniaczem (zwalcza wolne rodniki); ponadto wygładza, rozjaśnia skórę i zapobiega jej starzeniu. Olej jojoba z kolei jest popularnym w kosmetyce składnikiem o właściwościach nawilżających, kojących i przeciwzapalnych; hamuje też wydzielanie sebum.
Filtr UV Perfect Milk jest produktem wodo-, sebum- oraz potoodpornym. Według producenta można go spokojnie używać nie tylko w mieście, ale również podczas odpoczynku czy uprawiania sportu na zewnątrz, nad morzem, w górach i gdzie bądź ;)

Produkt kwalifikuje się także jako baza pod makijaż, przedłużając jego trwałość.

Kosmetyk dostajemy w 30ml plastikowym opakowaniu na zakrętkę, którą wystarczy obrócić 2 razy, żeby się zatrzasnęła. Końcówka zwęża się w dziubek z niewielkim otworem.

Przejdźmy zatem do samego kosmetyku. 
Perfect UV Milk pod względem konsystencji jest typowym mleczkiem, lecz w dotyku daje silikonowo-oleiste odczucie. Nie bieli.

Zazwyczaj we wszystkich filtrach, których używałam, jest alkohol  w składzie i nigdy mi to nie przeszkadzało. Tutaj jednak alkohol silnie daje mi nie tylko po nozdrzach,  ale i po oczach ;/ Po prostu nie da się nakładać tego kosmetyku na policzki z otwartymi oczami, do momentu aż alkohol nie wyparuje. W ogóle zapomnijcie o nakładaniu go w pobliżu oczu - podrażni Wam je, zanim minie kilka godzin. 
Sam produkt też dziwnie pachnie. Jest to mocny zapach ale ciężko mi go określić. Pierwsze słowo, jakie mi się nasuwa to "babciny" ;) Albo coś w stylu zapachu starej szafy czy smrodu Chanel No.5 (tak, dla mnie te perfumy śmierdzą starą szafą). Niestety, zapach długo się utrzymuje na skórze. I przyciąga osy. Dzięki temu można było mnie zobaczyć w akcji kilka razy, jak uciekałam przed wyżej wspomnianym cholerstwem, dopóki wreszcie nie wybiło ich zimno ;p
Przez to, że produkt jest wodoodporny, obawiałam się powtórki z "rozrywki", jak w przypadku filtra Nivei. Czyli uczucia oblepionej twarzy przez cały dzień. No i niestety, sytuacja się powtórzyła. 
Wykończenie filtra jest satynowe i pół-matowe, rzekłabym. Na zdjęciu akurat nie udało mi się tego uchwycić bo wygląda, jakby wchłonął się bez śladu :(


Co do hamowania sebum, to sama już się pogubiłam. Zaczęłam używać Sekkisui we wrześniu i mniej więcej do połowy listopada faktycznie, nie tylko ograniczał wydzielanie sebum; sprawdzał się również jako baza pod makijaż, przedłużając trwałość mojego BB kremu. Potem jednak nagle coś się zmieniło i już nie dawał rady, a moja cera zaczyna się obecnie świecić już po 2~3 godzinach od nałożenia. I nie ma znaczenia, że nakładam pod filtr kosmetyki hamujące sebum. Mam wrażenie, że to "wina" zmiany w mojej pielęgnacji, a nie samego kosmetyku. Przecież nagle nie zmienił właściwości ;) Od połowy listopada nie miałam/mam żadnego porządnego lotionu do twarzy, którego mogłabym rano nałożyć na twarz (dopiero kilka dni temu zamówiłam nowy i czekam na paczkę). Wcześniej używałam Hada Labo Kiwamizu i wszystko było ok. Być może to kwestia kaprysów mojej cery. Już raz miałam taką sytuację, że kosmetyk był ok, krzywdy nie robił przez około 2 miesiące - a potem z dnia na dzień zaczął mnie koszmarnie zapychać po każdym użyciu (niczego nowego wtedy nie używałam). Jak wróciłam do niego teraz, po niemalże 8 miesiącach - znowu wszystko ok! Czasem bywa i tak.
Generalnie rzecz biorąc, produkt robi, co ma robić ale nie odpowiadają mi: zapach, drażniąca oczy woń alkoholu i oblepiająco-oleiste uczucie na twarzy, dlatego więcej po niego nie sięgnę.

Gdyby któraś z Was chciała go spróbować, produkt można kupić w sklepie Berdever TU ze zniżką 15% na kod "greentealovex".

6 komentarzy:

  1. No patrz, czyli szukasz dalej idealnego filtra :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. piąteczka w kwestii Chanel No.5 - śmierdziel :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa jestem, czy zel z tej linii tez tak wali alkoholem, bo przymierzalam sie do zakupu ? Do tej pory mistrzem podrazniania oczu byly filtry LRP.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W żelu alkohol jest jeszcze wyżej, bo na drugim miejscu w składzie; ponadto, skoro emulsja z tej linii tak "wali", to żel pewnie też :p

      Usuń

Denko maj 2015

Miesiąc maj już minął (co prawda 2 tygodnie temu ale kto tam by się czepiał szczegółów), a zatem pora na kolejne denko. Zebrało się kilka r...