SKŁAD/ INCI: Water, Cyclopentasiloxane, Titanium Dioxide, Cetyl
PEG/ PPG-10/ 1 Dimethicone, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Dipropylene Glycol, Boron
Nitride, Ceresin, Cyclohexasiloxane, Sorbitan Isostearate, Sodium Chloride, Vinyl
Dimethicone/ Methicone Silsesquioxane Crosspolymer,
Prunus Persica (Peach) Fruit Extract, Sorbitan Olivate, Caprylyl Methicone, Camellia
Sinensis (Green Tea) Extract, HDI/Trimethylol Hexyllactone Crosspolymer, Trimethylsiloxysilicate,
Silica, Aluminum Hydroxide, Stearic Acid, Triethoxycaprylylsilane, Talk, Phenoxyethanol,
Methylparaben, Propylparaben, Fragrance, Cl 77492(Yellow Iron Oxide), Cl 77491(Red
Iron Oxide), Cl 77499(Black Iron Oxide).
No i stało się. Dopadł mnie jakiś paskudny wirus (nie, nie komputerowy...), więc tak sobie siedzę przymusowo w domu i mam wreszcie czas ogarnąć bloga. Już dawno skończyłam opakowanie kremu BB od Skinfood - to moja ostatnia recenzja produktu tej firmy ever, przysięgam! - przyszedł więc czas, aby podsumować, jak mi się go (z)używało. Jest to trzeci krem BB z tej serii (jest ich w sumie 5), który recenzuję. Na blogu pojawiły się już posty na temat Skinfood Apple Cinnamon oraz Skinfood Honey Black Tea.
Peach Green Tea jest rzekomo przeznaczony do cery tłustej.
Rzekomo - gdyż okazało się, że nadaje twarzy tłusty połysk równie szybko, jak tamte. Mogli się nie wysilać z opisem :]
W składzie znajdziemy, mniej więcej pośrodku, ekstrakty z brzoskwini oraz zielonej herbaty. Tak, to jedyne ekstrakty w całym kremie.
Oprócz tego zawiera filtry:
*Titanium Dioxide (dwutlenek tytanu - fizyczny)
*Ethylhexyl Methoxycinnamate (metoksycynamonian etyloheksylu - chemiczny). Tyle ze składników wartych wzmianki. Wartość filtra to SPF20 praz PA+.
Produkt przychodzi w kartoniku, na którym mamy opis tylko i wyłącznie po koreańsku, a w dodatku brak na nim składu. Trzeba go sobie wygrzebać na koreańskojęzycznej wersji strony. Zresztą pewnie nawet, gdyby był, to i tak osoba nie znająca koreańskiego alfabetu by się nie doczytała - według mnie to spory minus. Opakowanie kosmetyku jest z miękkiego tworzywa, szczelnie zamykane na plastikową zakrętkę. Otwór jest wręcz mikroskopijny - ale to akurat w tym przypadku zaleta. Posłużę się tu oficjalnym zdjęciem ze strony bo nie zdążyłam zrobić własnego.
Tak, jak reszta kremów BB z serii, również i Peach Green Tea jest dostępny w dwóch odcieniach: #1 i #2. Wyglądają one tak:
![]() |
Po lewej odcień #1, po prawej #2. Światło dzienne. |
Ja używałam odcienia nr 1, dopasowywał się prawie idealnie. W żadnym z nich nie ma śladu różowych podtonów - są to ciepłe, neutralne beże.
Peach Green Tea ma bardzo ładny, brzoskwiniowy zapach, który przez jakiś czas po nałożeniu wciąż się utrzymuje. I to jest chyba najlepsza rzecz w tym kosmetyku. Pod względem konsystencji produkt jest dosyć gęsty, co jest irytujące przy rozprowadzaniu go po twarzy. Najlepiej chyba nakładać go pędzlem, a potem delikatnie wklepać. Kolejna rzecz, która działała mi na nerwy: przy wklepywaniu, zwłaszcza w okolicy oczu, na skórze zostają ślady opuszków palców - jak w plastelinie. I można sobie tak przyklepywać w nieskończoność, próbując te ślady jakoś rozetrzeć. Na szczęście po jakimś czasie BB jakoś (bo nie do końca) wtapia się w cerę i można wyjść do ludzi.
![]() |
BB na prawej połowie dłoni - istny kameleon ;) |
Pod względem trwałości, Peach Green Tea spisuje się najlepiej z tej trójki, którą miałam nieprzyjemność używać ale i tak jest bublem. Fakt, trzyma mat na twarzy o całe 2 godziny dłużej od Honey Black Tea - czyli w sumie 5, w ekstremalnych porywach 6. Rzecz jasna, na matującym filtrze przeciwsłonecznym - inaczej zaczyna spływać znacznie wcześniej.
Wzorem kolegów z serii Good Afternoon włazi w linie i zmarszczki, podkreśla je, a także warzy się i rozwarstwia na twarzy pod koniec dnia, robiąc z facjaty nieestetyczne ciasto. Ten krem w ogóle nie potrafi się wtopić w cerę na tyle, żeby być niedostrzegalnym. Trwałością też nie powala, gdyż można go zetrzeć byle muśnięciem dłoni.
Jest tani, ale jeśli macie ochotę go wypróbować bez kupowania od razu całego opakowania, to na allegro oraz ebay można znaleźć próbki.
Po przetestowaniu kilku kremów BB Skinfood - nie tylko z tej serii - jak i innych kosmetyków od nich stwierdziłam, że szkoda czasu i pieniędzy na takie paskudztwa. Firma oferuje jedne z najtańszych dostępnych na koreańskim rynku produktów i są one funta kłaków niewarte. To nie tak, że trzymam się z daleka z tanich kosmetyków - lubię szukać perełek, bo wiem, że takowe często wśród tanich kosmetyków są, mam kilka takich ulubieńców. Ale na tej firmie już postawiłam krzyżyk. Moim zdaniem nadaje się ona dla nastolatków - jest dla nich przystępna cenowo, a kosmetyki nie robią nic :P, czyli akurat nadają się do wczesnej prewencji przeciwstarzeniowej.
Pojemność/Cena: 30g (30ml) -
17zł (Rose Rose Shop)
19zł (Gmarket)
28zł (ebay)