sobota, 11 maja 2013

Lioele Pink Pop Moisture Cream [recenzja+skład] [wycofano w 2014]

SKŁAD/ INCI: Water, Butylene Glycol, Alcohol Denat., Cyclopentasiloxane, PEG/ PPG-17/6 Copolymer, Niacinamide, Betaine, Hydrogenated Vegetable Oil, Cetyl Ethylhexanoate, Stearic Acid, Dimethicone/ Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Vegetable Oil, Sodium Hyaluronate, Dimethicone, Phenyl Trimethicone, Arginine, Allantoin,  Portulaca Oleracea (Purslane) Extract, Adenosine, Bifida Ferment Lysate, Copper Tripeptide-1, Carbomer, Acrylates/ C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Methylparaben, CI 14700, Fragrance.

 

Kosmetyk, o którym dzisiaj napiszę, jest jednym z tych, których pewnie nigdy bym nie wypróbowała, gdyby nie idea rozbiórek. Szkoda by mi było kupować pełnowymiarowe opakowanie czegoś, czego nie podejrzewam o jakiekolwiek działanie. Na rynku azjatyckim jest całkiem sporo byle jakich produktów, które dużo obiecują, a nic nie robią i zazwyczaj są to produkty tańszych, popularnych marek typu Skinfood, Holika Holika, Etude House, itp - przynajmniej taką mam o nich opinię, gdyż na kilku kosmetykach tych firm, które miałam, się już "nacięłam". Tak więc do tej pory nie byłam zainteresowana ich ofertą - chyba, że przeczytałam pochlebną recenzję lub ktoś mi coś polecił. Natomiast dzięki rozbiórkom mam szansę wypróbować coś za przysłowiowe "parę groszy" i mam spokój sumienia, że nie wywalam pieniędzy w błoto - w końcu to tylko próbka ;)

 

Krem nawilżający Lioele Pink Pop to właśnie jeden z tych produktów, który spowodowałby u mnie finansowego kaca, gdybym kupiła w ciemno pełne opakowanie :p Ale do rzeczy. 

Pink Pop to krem-żel do twarzy o działaniu nawilżającym, rozjaśniającym oraz przeciwstarzeniowym. Widok adenozyny, kwasu hialuronowego oraz peptydów na liście składników może sprawić, że będziemy mieć duże oczekiwania co do efektów stosowania. Według producenta, rzekome kapsułki pielęgnacyjne (które okazują się być zwykłymi kuleczkami oleju roślinnego) pękają przy kontakcie ze skórą, uwalniając "ekstrakty odżywcze i nawilżające", mające nadać naszej cerze optymalny poziom nawilżenia oraz promienny, zdrowy wygląd. Kosmetyk ma również zapobiegać zmarszczkom i rozjaśniać cerę. Hm, spójrzmy bliżej.

 

Żel jest koloru jasnoróżowego z białymi kuleczkami. To nic innego, jak kuleczki oleju roślinnego, łatwo rozprowadzające się z resztą produktu. Jak już o nim piszę, to muszę dodać, że stał się on u mnie przyczyną okropnie zapchanych porów :| Produkt pachnie świeżo ale jednocześnie czuć dosyć wyraźną nutę alkoholu. 


Żel rozprowadza się łatwo i szybko; praktycznie nie ma po nim śladu na skórze, tzn. żadnego efektu wilgotnej cery czy błyszczenia na twarzy. Zostawia natomiast lekki film wyczuwalny przy dotyku, charakterystyczny dla produktów z silikonami.

Po nałożeniu skóra sprawia wrażenie nawilżonej ale to tylko pozory. Stosując go przez jakiś czas, nie zauważyłam polepszenia stanu cery, jej nawilżenia ani rozjaśnienia. Jedyna zaleta jego stosowania to nieosadzanie się makijażu w liniach przez cały dzień. 

Jednym słowem, dobrze zrobiłam, kupując jedynie próbkę ;) Cieszy mnie, że mnóstwo kosmetyków azjatyckich można wypróbować bez ruiny dla portfela, oszczędza to frustracji w przypadku nietrafienia z danym kosmetykiem w potrzeby naszej cery.

Konsystencja: żelowa 

Zapach: świeży, czuć alkohol

Kolor: jasnoróżowy z białymi kuleczkami

Cena:   47~130zł

Pojemność: 50ml

Dostępność: ebay, zagraniczne sklepy internetowe [mała uwaga: przeglądając strony w celu sprawdzenia cen, rzuciło mi się w oczy, jak mało sprzedawców oferuje produkt, gdzieniegdzie jest on wyprzedany - czyżby był wycofywany?]



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Denko maj 2015

Miesiąc maj już minął (co prawda 2 tygodnie temu ale kto tam by się czepiał szczegółów), a zatem pora na kolejne denko. Zebrało się kilka r...