SKŁAD/ INCI: Water, Glycerin, Aloe Barbadensis Leaf Juice (5%), Butylene Glycol, Xanthan Gum, Hydroxyethylcellulose, Illicium Verum (Anise) Fruit Extract, Caprylyl Glycol, Camellia Sinensis (Green Tea) Leaf Extract, Allantoin, Tocopheryl Acetate, Sodium Hyaluronate, Natto Gum, Chlorphenesin, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Phenoxyethanol, 1,2-Hexanediol, Propanediol, Disodium EDTA, Triethanolamine, Fragrance.
Dzisiaj recenzja jednej z sheet masks, których miałam przyjemność używać. Sheet mask to taka "płachta" na twarz z otworami na oczy i usta, nasączona esencją z odpowiednimi ekstraktami. Jednocześnie porównam maseczkę Lioele, z którą miałam styczność po raz pierwszy z tymi od My Beauty Diary, których zazwyczaj używam.
Pierwszą rzeczą, którą te dwie maski się różnią, to liczba ekstraktów w składzie. Niestety, maseczka Lioele wypada bardzo słabo pod tym względem - kilka składników vs. kilkadziesiąt w maskach MBD mówi samo za siebie.
Druga sprawa to wygląd samych maseczek. Rzeczą brakującą w produktach Lioele jest folia ochronna na stronie, którą przykładamy do skóry - co jest higienicznym rozwiązaniem w maseczkach MBD. Ponadto Lioele ma o wiele mniej esencji w opakowaniu, tak więc możemy zapomnieć o wklepaniu jej w skórę szyi. W dodatku już przy rozwijaniu maski Lioele pojawiły się problemy - zajęło mi to dobrą minutę, gdyż obawiałam się jej przedarcia, jest dosyć skomplikowanie złożona. W przypadku maski MBD rozwinięcie następuje raz-dwa, żadnych problemów - tak więc Lioele zaliczył kolejny minus.
Następna różnica to materiał, z którego zrobiono "płachtę". W przypadku Lioele jest to dosyć gruba bawełna, która jednak nie trzyma się dobrze skóry; MBD z kolei używa cienkiej, a jednocześnie wytrzymałej bawełny (ponoć sprowadzanej z Japonii), która jednak lepiej przylega do skóry i nie wysycha tak szybko, jak Lioele.
Jeśli chodzi o wymiar, to maska Lioele przylega lepiej do nosa i pod nim, poza tym wymiarowo jest identyczna z MBD. Obydwie maski mają za małe otwory na moje oczy - jednak w przypadku MBD mogę sobie tę cienką bawełnę w kąciku otworu na oko lekko przedrzeć, żeby go powiększyć, natomiast ta sztuczka z Lioele nie przejdzie.
Po zdjęciu maski MBD zostaje nam dużo esencji do wklepania na twarzy, o czym możemy zapomnieć, używając Lioele Mask Sheet.
Jedynym plusem jest efekt - uspokojona, nawilżona cera, lekko zmniejszone pory. Ale nawet pod względem efektów maski MBD robią na mnie większe wrażenie :P
Podsumowując: fajnie było spróbować, ale zostaję przy moich faworytach :))
Materiał: gruba bawełna
Zapach: delikatny
Cena: ok. 7zł
Ilość w opakowaniu: 1
Dostępność: polskie i zagraniczne sklepy internetowe
Nie miałam okazji próbować MBD, choć od dawna mam na nie ochotę. Nie mniej jednak te maseczki Lioele są całkiem niezłe w porównaniu do Beauty and Friends.
OdpowiedzUsuńOj tak, chyba nie ma nic gorszego, niż Beauty Friends xD
OdpowiedzUsuń